Zaledwie 4 godziny lotu z Polski i znalazłam się w fascynującym i pełnym kontrastów Egipcie. Do Sharm El Sheikh przyleciałam kompletnie zmęczona grudniowym mrozem.
Spragnieni słońcem Polacy, natarczywie kierowali się ku wyjściu z samolotu, by wyłowić pierwsze powiewy ciepłego powietrza. W końcu dotarłam do wyjścia i poczułam przytłaczająco przyjemne powietrze. Wiedziałam jedno, że z powodu mojego ciepłego ubrania, zupełnie nie pasowałam do miejsca, w którym się znalazłam, ale nikt na mnie nie zwracał specjalnej uwagi.
Fot. W pewnym hotelu w Sharm El Sheikh |